O POMYSŁACH NA TEN ŚLUB ROZMAWIAŁYŚMY KILKA LAT

Z Magdą poznałyśmy się na krakowskiej teatrologii prawie 15 lat temu. Temat sfotografowania potencjalnego ślubu pojawił się więc już kilka wiosen temu i pod uwagę były brane najróżniejsze scenariusze: od najbardziej „zwariowanych” po najbardziej „klasyczne”. Ostatecznie Magda & Pio poszli za głosem swoich serc i wspólnie stworzyliśmy plan idealny: kilkudniowy elopement w Rzymie z kulminacją w postaci ślubu kościelnego, który zostanie poprzedzony ślubem cywilnym, wykonaniem pamiątkowych tatuaży i nocnym spacerem z aparatem po Krakowie. Na ślubie cywilnym i w Rzymie towarzyszyli im świadkowie i partnerka brata Pio. Po zwiedzaniu Rzymu i moim powrocie do PL wybrali się w dalszą włoską i szkocką miodową podróż.

JAK UŁOŻYĆ OPOWIEŚĆ FOTOGRAFICZNĄ Z DNIA ŚLUBU?

Tym razem podzieliłam ją na dwie główne części: krakowską i rzymską. W obu zdecydowałam się na utrzymanie chronologii wydarzeń, dlatego nie zdziwicie się, że w rzymskiej opowieści zdjęcia typowo „poślubne” mieszają się z turystyczno – kulinarnymi „pocztówkami”. W Krakowie zdjęcia powstawały z ograniczeniami chorobowo – pogodowymi, ale daliśmy radę stworzyć ciekawą i dość nietypową opowieść. Dzięki temu doświadczeniu segment wieczornych / nocnych sesji zagościł w moim repertuarze na dobre. Jeśli zaś chodzi o Rzym, to tu działaliśmy zgodnie z rytmem stolicy Włoch. W takich warunkach wyraźnie przydaje się doświadczenie mieszkania w sporym turystycznym ośrodku. „Ślubnie” działaliśmy głównie w mniej obleganych miejscach i/lub porach dnia. „Turystycznie”, gdy tłumy były większe, a słońce najintensywniej ogrzewało czubki głów. Zwróćcie uwagę na różnice w klimacie, rytmie i oświetleniu w miejscach, gdzie pojawiliśmy się dwa razy, np. przy Fontanna di Trevi, czy Panteonie. Dzięki tym przykładom być może lepiej zrozumiecie, dlaczego organizowanie sesji w środku lata od 4 rano naprawdę jest warte niespania w nocy 😉

ELOPEMENT W RZYMIE – CZY MOŻNA ZORGANIZOWAĆ WSZYSTKO SAMODZIELNIE?

M&P rozważali opcję współpracy z wedding plannerką. Ostatecznie postawili jednak na samodzielną organizację. Ślub odbył się w tzw. Polskim Kościele w Rzymie, czyli w Kościele św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Warto rozważyć tę parafię, jeżeli zależy Wam na poprowadzenie mszy w jęz. polskim. Na zewnątrz trwał remont fasady, ale wnętrze na żywo zrobiło na nas bardzo pozytywne wrażenie. Kolejnym głównym punktem programu w planie było: 1. Cierpliwe czekanie w kolejce do jednej z chyba najbardziej znanych restauracji w Rzymie (a na pewno jednej z najpopularniejszych w dzielnicy Trastevere) – Tonnarello, 2. Zamówienie tam najlepszego cacio e pepe. W teorii jest to bowiem miejsce, w którym rezerwacja stolika z wyprzedzeniem nie była możliwa. W praktyce jednak wspomnienie kelnerom o ślubie poskutkowało szybkim wykreśleniem punktu nr 1. Resztę poślubnego wieczoru spędziliśmy w apartamencie: chillując w piżamach, oglądając ulubione teledyski na Youtube, pijąc wino i rozmawiając. Grande finale, czyli spontaniczne „leniwe oczepiny” pozostaną w mojej pamięci na zawsze, bo mimowolnie w mojej świadomości przekształciły się w performatywny gest podkreślający zerwanie z konserwatywnymi wzorcami / tradycjami.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *