6 DNI WYKONYWANIA ZDJĘĆ (PRZED/PO)ŚLUBNYCH

Trudno jest mi nazywać takie spotkania tak po prostu sesjami zdjęciowymi. Wolę nazywać je projektami lub przygodami. Ilość pracy, czasu i zaangażowania, którą Ola i Adam poświęcili na wcielenie się w każdą wersję samych siebie i współtworzenie tych kadrów przekroczyła moje najśmielsze wyobrażenia.

SESJA NARZECZEŃSKA NA KRAKOWSKIM KAZIMIERZU / PODGÓRZU

Rozpoczęliśmy od sesji narzeczeńskiej na krakowskim Kazimierzu (i zahaczeniu o Podgórze), gdzie O&A zatrzymali się w bardzo fotogenicznym mieszkaniu z widokiem na ul. Szeroką. To był bardzo ciepły majowy wschód słońca i przedpołudnie. Obecny klimat Kazimierza z dużą ilością poukrywanej / poodkrywanej sztuki ulicznej skłania do zabawy i luźniej ekspresji, dlatego oglądając tę część dostrzeżecie zapewne bardzo pozytywny klimat.

REPORTAŻ ZE ŚLUBU W PLENERZE – ORANŻERIA PRZYJĘCIA

Ceremonia i przyjęcie weselne odbyło się w moim ulubionym miejscu na Podkarpaciu (które znajduje się zaledwie 25 km od domu moich rodziców) – w Oranżerii. Jeżeli szukacie miejsca idealnego pod w zasadzie każdym względem (detale wystroju, światło, jedzenie, obsługa), warto rozważyć organizację ślubu i przyjęcia nawet w środku tygodnia. Oprawą florystyczną zajęła się niezawodna Bukietomania, muzyką jeden z moich ulubionych duetów, czyli Robgorsky DJ i Keyt.

Ceremonia cywilna była zaplanowana w plenerze pod gołym niebem. W realizacji przeszkodziła jednak bardzo zmienna pogoda i dlatego dla bezpieczeństwa wszystko zostało zorganizowane na zadaszonym tarasie. Kolejna burza pojawiła się tuż po wykonaniu zdjęć grupowych. A że po burzy zachody słońca są zazwyczaj najpiękniejsze na mini sesji we dwoje wystarczyło nam kilkanaście minut, by stworzyć absolutnie magiczne ujęcia.

KILKUDNIOWA SESJA POŚLUBNA W NORWEGII

Opis przygotowań do realizacji zdjęć poślubnych mógłby spokojnie zająć równie dużo miejsca, co same zdjęcia. Początkowo dużą część projektu mieliśmy sfotografować w świeżo wyremontowanym domu O&A znajdującym się nieopodal Oslo. Organizacja dnia ślubu pochłonęła jednak zbyt dużo czasu i wdrożyliśmy w działanie plan B.

Tuż po przylocie, zaczerpnięciu niezwykle świeżego powietrza i zjedzeniu śniadania wybraliśmy się na wrzosowisko i do lasu oddalonych zaledwie kilkanaście minut spacerem od ich domu. Następnie spakowaliśmy samochód i wyruszyliśmy w kilkugodzinną trasę w kierunku Jotunheimen. Przez trzy dni krajobrazy zmieniały się jak w kalejdoskopie. Wykonaliśmy zawrotną ilość zdjęć w 10 lokacjach. Ukrytą perłą okazał się dla mnie przede wszystkim wodospad Vegabekken tuż obok jeziora Fleinsendin oraz surowe, kamienne Steinplassen. Uwielbiam też „domowe” kadry wykonane podczas i zaraz po jednym ze śniadań (i od razu zamarzyłam o gofrach posmarowanych grubą warstwą karmelowego sera).

Ostatnia odsłona to powrót do kadrów miejskich. Dotarliśmy do Oslo Opera House tuż przed zachodem słońca dzień przed powrotem do Polski. Na co dzień zarzekam się, że nie mam talentu do wykonywania zdjęć architektury. W praktyce idzie mi to całkiem przyjemnie, gdy architektura jest tylko tłem do opowiadania historii o ludziach.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *